Felsőtárkányi Olimpiai Cross – węgierska przygoda :-)

mm

Polak – Węgier dwa bratanki. Taaa… akurat – na trasach MTB to bezlitosny przeciwnik na bardzo wysokim poziomie 🙂

   Na wstępie rada. Jeśli się wybieracie na węgierskie ściganie, zabierzcie koniecznie jakieś mini rozmówki lub nauczcie się kilku podstawowych słów. To nic, że mieliście w szkole wyróżnienie z języków obcych – nic nie zrozumiecie. Ba !!! …  nawet nie próbujcie zrozumieć o czym do Was mówią – totalnie czarna magia. A ile przygód można mieć z tym związanych przeczytacie poniżej.

   Pojawiliśmy się dzień wcześniej . Najpierw rejestracja – odlot !!  O coś pytają  – ni h… nie rozumiemy. Próbujemy po angielsku, po niemiecku – a oni tylko krzyczą coś nam tłumacząc. No dobra wyciągam licencje, na które rzucają się jak sępy. Ostra dyskusja i otrzymujemy po uiszczeniu 5000 forintów dwa numerki startowe. YES !!! – udało się !!

   Jedziemy objechać trasę – krzyk !!! – dzieciaki wracają – aby objechać trasie trzeba mieć numerek na rowerze. Zapinamy – a ja zapierdzielam z buta – skąd mam mieć numerek ? 🙂

   Trasa robi super wrażenie. Niesamowicie wymagająca. Mega strome podjazdy i karkołomne zjazdy. Już wiemy, że łatwo nie będzie. Ćwiczymy kilka zjazdów  – udaje się. Cieszymy się, że jest sucho, gdyż nie wyobrażam sobie tam ścigania w deszczu. Połowę trzeba by byłoby przebiec.

   Rano pobudka – kurde za oknem leje !!!. No ładnie się zapowiada. Będzie masakra – robię wykład, iż bezpieczeństwo jest ważniejsze od wybitych zębów. Chyba rozumieją :-). Przyjeżdżamy na miejsce. Uff.. nie lało tam aż tak bardzo.

   Na pierwszy rzut oka wrażenie robią teamy jakie zjechały. Masa dzieciaków pod patronatem np. Meridy. Cube, Shimano …. z stamtąd naprawdę za kilka lat wyłonią się kandydaci na mistrzów. Super sprzęt, odwalone stroje – aż miło popatrzeć i pozostaje tylko westchnąć dlaczego nie ma tak u nas. Ale nie czas na narzekanie.

   Po dzieciakach startuje Ola. Nie ma ich dużo. Ale widać, iż nie są to dziewczyny, które na rower wsiadają od święta. Widać to po łydach, technice … zresztą profesjonalistę się czuje :-). A… w programie było napisane iż mają jedno pełne okrążenie. Na szczęście z Węgierskim byliśmy juz na tyle oblatani, iż na linii startu zrozumieliśmy iż kółka są dwa :-). Oczywiście ku uciesze Oli hehe :-).

ola

   Ruszyli … Ola trochę spóźnia start. Pewnie nie zrozumiała kiedy mają ruszyć. I znikają w lesie. Co tam się działo nie mam pojęcia. Na pierwszym kółku już było wiadomo iż dwa pierwsze miejsca są nieosiągalne. Niesamowita moc, aż kipiała z tych „madziarskich” dziewczyn. Ola jest na czwartym miejscu tracąc około 20 sekund do trzeciej. Znów znikają w lesie. Odbywa się tam dramat. Ola na stromym zjeździe chwyta kierownicą o drzewo wykonując klasyczny lot z twardym lądowaniem. Pewnie bolało  – ale dzielnie goni dalej. Z lasu wypada na kole trzeciej dziewczyny. Jeszcze  okrążenie wokół jeziora i meta. Niestety nie daje rady. Przegrywa podium o 1 SEKUNDĘ !!.  Uff !!!. Najważniejsze, że mimo poobijania jest cała i zdrowa. A wynik też możemy uznać za zadawalający. Czwarte miejsce przegrane o sekundę może trochę denerwuje, ale ktoś musi być czwarty :-). Zawodniczki, które z nią wygrały są rocznikowo starsze. Za rok zemścimy się okrutnie hehe 🙂

ola_1

   Konrad. Ten dopiero miał przygodę. Ścigał się dwa razy !!!.

   Najpierw oczekując spokojnie na swój start dowiedział się od jednego z ORGÓW iż startuje za minutę i ma natychmiast udać się na start. Jak to jak start ma za 1,5 h !!! –  ale co tam – poganiają go i sru wypuścili …. z Młodzikami 🙂  Konrad już ściga się w najlepsze gdy ORG ze skruchą stwierdza iż sorrry, ale faktycznie Konrad startuje za godzinę. Dobre ..nie ??   Dawaj do lasu i szukamy Konrada. Udało się go dopaść i w ferworze walki wytłumaczyć iż ma uprzejmie przestać się ścigać z młodszymi kolegami. Hehe  – Konrad nie był za bardzo zadowolony gdyż łykanie konkurentów bardzo przypadła mu do gustu :-).

    Za około godzinę Konrad znów stoi na starcie. 🙂 – tym razem już z rówieśnikami. No cóż to nic iż zmęczenie już daje we znaki … trzeba walczyć. Już nie było tak fajnie. Na dwa kółka starczyło mu sił. Śmiga gdzieś w połowie stawki. Trzecie zalicza juz siłą rozpędu i jak się to mówi „BOMBA” . Natury nie oszukasz. Nawet nie wiemy które zajął miejsce. Stan Konrada również świadczy o wysokich lotach przez kierownicę. Uff.. na szczęście również cały.

konrad

    Trzeba co jakiś czas jeździć na takie zawody. Trzeba znać swoje miejsce w szeregu. Trzeba jeszcze dużo… duzo … pracy włożyć.

    Z takim bagażem doświadczeń wróciliśmy no naszego pięknego kraju cali i zdrowi, może i na tarczy lecz zadowoleni z sportowej przygody.

                                                                                                                          Pasieczkin

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *