Z Rabki wracamy na tarczy – rozłożeni plackiem z rączami po bokach. Drużyny nie lubią chwalić się porażkami – lecz my mamy mocne usprawiedliwienie 🙂
Zdarzenie jakie przytrafiło się Oli zaraz po przyjechaniu na parking wprawiło nas w wyśmienity nastrój. Olucha wychodząc z samochodu pierwsze co robi to wdeptuje w wielką jak piramida psią kupę !!!. Ależ szczęście !!! kurde – toż to najlepsze co mogło się nam zdarzyć. Czy ktoś na tym świecie wątpi w to iż wdepniecie w tak wielką kupę może nam przynieść pecha !?!
Otóż prawda okazała się bardzo brutalna. Zaraza potem okazuje się iż Ola nie ma kasku – co tam … gdzieś w aucie leży mój połamany 🙂 – po skróceniu pasków oraz poskładaniu go do kupy leży idealnie 🙂
Na starcie same wycinaczki. Nie będzie łatwo, ale przecież jesteśmy świetnie przygotowani. Trasa objechana, forma jest no i ta … kupa !!! – drżyjcie rywalki !!!
Zaraz po starcie Ola czuje jakąś niemoc :-(. Jak później opowiadała nie była zmęczona, ale nogi nie chciały jechać. Sama była zdziwiona. Kręci, kręci i nic :-(. Coś takiego zdarzyło się jej jak twierdzi pierwszy raz, co i mnie zaniepokoiło i będę zaciągał języka tu i tam. Jak ktoś coś wie co może być przyczyną to prosiłbym o info bom się zmartwił. Dojeżdża na metę na szóstej pozycji. I nie szóste miejsce jest naszym strapieniem, bo rywalki mocne, lecz strata jaka Ola miała do koleżanek. Bez wątpienia to najgorszy start Oli w tym sezonie. Lecz Ola to nie zawodnik który przejmuje się porażkami … i w bardzo dobrym nastroju (wręcz szampańskim :-)) przyjmuje porażkę na klatę. Jej podejścia do porażek można naprawdę pozazdrościć.
Konrad też liczył iż na niego spadnie trochę tego szczęścia z Oli wdepnięcia. I się przeliczył :-). Po pierwsze zastanawiał się czy w ogóle wystartować, gdyż po ostatnich wyczynach grając w piłkę naderwał jakieś ścięgno i ledwo chodził. Jednak szczęście jakie miała przynieść Ola umocniło go niesamowicie i stanął do walki pełen nadziei. Junior Młodszy to zabójcza kategoria – więc szybko zostawili obolałego Konrada. Na dodatek zaczęło z nieba lać, błoto załatwiło niedoczyszczony napęd i rower odmówił posłuszeństwa. Łańcuch zasysał się elegancko na podjazdach uniemożliwiając kręcenie – szczęście ??? chyba nie ?? – oczywiście Konrad również zalicza jeden z bardziej nieudanych ścigań w sezonie.
Ależ dobrze że ja nie startowałem 🙂
A więc starzy i młodzi słuchajcie !!! – wdepnięcie w gówno szczęścia nie przynosi !!!!
🙂 🙂 😉
Pasieczkin