Troszkę nie tak miała wyglądać kolejna edycja Pucharu Polski w Częstochowie – może zawiniła pogoda, może święta, a może pech … ciort wie …
Odzwyczailiśmy się już od mrozów i musze przyznać iż sam byłem zaskoczony jak bardzo można zmarznąć przy minus pięciu. Częstochowa nie przywitała nas ciepło. Chłodek powodował iż drgaliśmy jak osiki na wietrze a z auta trza było nas wypychać siłą.
Ale jak trza to trza. Pierwsza do boju wyruszyła Ola. Oczywiście na starcie cała banda dziewczyn ze srogimi minami zapowiadającymi ostrą walkę. Pierwsza część wyścigu przebiegała super. Ola cały czas na prowadzeniu, nawet nie było widać iż się jakoś specjalnie męczy. Niestety na kole były trzy rywalki czające się jak tygrysy do skoku na swoja ofiarę. I skok nastąpił – gdzieś w połowie wyścigu. Dziewczyny z Azalii precyzyjnie rozpracowały atak zaskakują nie tylko Olę, ale również rewelacyjna w tym sezonie Ewę Miłek. O ile Ewa podjęła rękawicę i na ostatnich metrach udało się jej odnieść zwycięstwo Ola straciła zapał, złapała ‘bombę” i z minutową stratą zameldowała się na czwartej pozycji. Oj widać iż MP może być ciekawie. Nie będzie łatwo, ale tanio skóry nie sprzedamy 🙁
Chłopaki też nie błysnęli. Konrad z powodu braków sprzętowych, na rowerze o skoku równym 150mm, raczej traktował ten wyścig jako wycieczkę po wałach niż ostre ściganie. Na dodatek został sparaliżowany z powodu zimna, gdyż rękawiczki jakie sobie zabrał nie należały do najcieplejszych.
Ogromnego pecha miał znów Dominik. Chłopak ten ostatnio uwielbia masakrować się na rowerze. Na pierwszym zakręcie była kraksa, na którą Dominik najechał pełnym impetem. Skończyło się to końcem kariery w wyścigu i mniejszym zaangażowaniem w szalone tańce na balach Sylwestrowych. Nawet foty mu nie zdążyłem zrobić.
Duch w narodzie umiera ostatni. W niedzielę walczymy w Katowicach. Oby kurde było cieplej bo nas chyba poskręca z radości.